Forum - oglne
Powrót do wątków

Wydział Zamiejscowy Uniwersytetu Orgrodzkiego filia w Zagrodzie (RP)
  1. W wątku RP piszemy w trzeciej osobie, wyłącznie o czynach swojej postaci, zgodnie z jej aktualną profesją, bądź bezosobowo.
  2. Jeśli wplatamy w fabułę wypowiedzi inną postać, to: albo tworzymy jej fikcyjne imię, lub nazywamy bezosobowo, tak by nie wskazywać imiennie odgrywanej przez inną osobę postaci i dać graczowi szansę na przyjęcie, lub też odrzucenie roli.

Zarządza: Leon Bizantyjczyk Stoisz przed starożytnym budynkiem będącym skarbnicą wiedzy, z trudem wydartej matce naturze przez pokolenia naukowców. Przypadkowemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że jest to rozwalająca się kupa kamieni, z przyklejonymi do niej drewnianymi budami, jednak pozory mylą. Wnętrza szacownego budynku pełne są gwaru pracujących w pocie czoła naukowców. Wchodząc do środka, dostąpisz nie tylko zaszczytu przebywania w obecności najświatlejszych umysłów Areny Albionu, ale będziesz mógł podejrzeć życie prywatne pracowników naukowych Uniwersytetu... Jeśli spragniony wiedzy jesteś, to po złożeniu podania masz szansę zostania studentem uczelni...
Wstęp tylko i wyłącznie dla osób ze zdaną maturą (od Giertycha się nie liczy). Wątek może zawierać teksty lekko obsceniczne i nieobyczajne, aczkolwiek klimatyczne. Wchodzisz na własną odpowiedzialność, rezygnując z prawa zgłaszania skarg.
Baniaty - zakaz wstępu.
Zasady:
1. W celu komunikowania się z otoczeniem, wypowiadasz się w osobie trzeciej.
2. Na uczelnię zapisać możesz swoje alter ego.
3. Wypowiedzi wyłącznie klimatyczne.
4. Trzymaj poziom, to uczelnia dla elity
5. Jeśli złamiesz którąś z powyższych zasad, wachman imieniem Wasyl wywali Cię na zbity pysk.
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24][25][26][27][28][29][30][31][32][33][34][35][36][37][38][39][40][41][42][43][44][45][46][47][48][49][50][51][52][53][54][55][56][57][58][59][60][61][62][63][64][65][66][67][68][69][70]
Autor: Sato de Class 2018-09-23 20:29:20104640
Nagły powiew powietrza...
Ale to nie przeciąg...w wielkim zwierciadle zobaczył Ją... piękną jak zawsze...ale ona nie spojrzała nawet w jego stronę...szkoda ..ale taka jest cena za używanie magii..czasem czas i przestrzeń płata figle...znowu nie było mi dane złożyć pocałunku na skraju jej sukni...ehhhh...odetchnął głęboko zaciskając rękę na.medalionie z wizerunkiem który nosił pod kaftanem...
Autor: Sato de Class 2018-09-23 21:01:44104641
Patrzył...już miał się odwrócić kiedy jego uwagę zwrócił Jej uśmiech...miał wrażenie że uśmiecha się tylko do niego...a gdzieś w sercu poczuł że mówi do niego z głębi czasu...Pani !szepnął..jak długo jeszcze szukać Cię będę po świecie...
Autor: Krzyżtopór 2018-09-23 21:17:36104641
Wyjechał z lasu, do wielkiego gmachu uniwersytetu było jeszcze spory kawałek.Albo go oczy myliły albo to jednak dwie znane mu osoby właśnie ten gmach opuszczały...... no mule, mruknął, znowu nie mamy szczęścia, tylko ślady zobaczymy..... ty nie zobaczysz bo ciebie do uniwersytetu nie wpuszczają... no i słusznie bo nawet czytać nie umiesz.... no no nie denerwuj sie , jak wrócimy na bazar to ci kupię tę marchewke.... no widzisz idzie się dogadać- uśmiechnął sie do muła , choć w sercu odczuwał żal że ich znowu nie spotkał....
Autor: Adria 2018-10-01 23:27:21104795
Szła wolno... bardzo wolno... Z daleka majaczyły jakieś dziwne budynki... dziwnie... znajome... budynki... Szperała usilnie w pamięci ale nic jej do głowy nie przychodziło... Wiedziała, że zna, że pamieta gdzie co jest... najdziwniejsze, że nie wiedziała skąd ta pamięć... Z daleka przyglądała się ludziom, którzy to wjeżdżali to wyjeżdżali... wszyscy jacyś tacy zamyśleni... milczący... Dziwne miejsce, dziwne... Usiadła na górce, z której roztaczał się imponujący widok wszystkich budynków... Zamyślona chłonęła ten widok, tak bardzo znajomy widok... Czuła w sercu wielki ucisk i tylko nie wiedziała czy to ucisk zachwytu, czy żalu... a może tęsknoty... Tylko skąd ten żal i tęsknota... Chyba czas poszukać jakiegoś wróża co by podpowiedział albo wytłumaczył co to w tym serduszku gra... Wstała, otrzepała kożuch i ruszyła za tym jegomościem co to przed chwilą zniknął między budynkami.
Autor: Adria 2018-11-21 00:05:51105796
Szła wolno kłapiąc bosymi stopami po wybrukowanym dziedzińcu i ciągnąc za sobą na powrozie swego towarzysza niedoli, mulątko wychudzone, wymizerowane...
- Jak dobrze, ze jeszcze śnieg nie spadł, bo by mi nogi do tych kamolców przymarzły niechybnie - gderała do siebie przeskakując z kamienia na kamień jakby miało to sprawić mniej zimna umęczonym stopom.
Gdzieś w oddali, na pustych korytarzach dało się słyszeć skrzypienie starych zawiasów, w jednej chwili zamarła nasłuchując tego dźwięku, tylko mułek parskał kręcąc głową zdziwiony, że tak raptem ustało szarpanie sznura.
- Hmm, dziwne, gdzieś tu musi się ktoś chować... A może wcale się nie chowa tylko czegoś szuka... A może wcale nie szuka tylko coś wynosi... A może nie wynosi tylko... hmm... no co to, to tylko...? - mruczała sobie pod nosem przywiązując mułka.
Podeszła do ogromnych niczym wrota drzwi.
- I co? Że niby sama se otworze? Bo niby ja taka zaradna i silna jestem? A klamki to już wyżej nie dało się umieścić!!! - marudziła przy tych wielkich drzwiach zastanawiając się jak dostać się do środka, bo wieczór już dość późny, żeby nie powiedzieć, że noc głucha, a z każdej strony słychać dziwne dźwięki większych i mniejszych zwierząt nocnych.
- Halo... Jest tam kto? - nieśmiało zapytała do zamkniętych drzwi. Przestępując z nogi na nogę próbowała się jakoś rozgrzać i cierpliwie czekała aż ktoś do niej wyjdzie, a gdy cierpliwie się skończyło poczęła pukać w wielkie drzwi, potem walić pięścią, a gdy i to nic nie dało wymierzyła w drzwi siarczystego kopniaka licząc na większy efekt dźwiękowy, nie spodziewając się efektów dotykowych. Nie dość, ze dźwięk kopniaka był prawie żaden to jeszcze drzwi całe najeżone były metalowymi ćwiekami, które w dość niedelikatny sposób dały znac o swojej bytności stopie.
Zawyła z bólu niczym zarzynany zwierz, aż wszystkie inne dźwięki nocy w jednej chwili ustały...
CISZA...
Autor: Huon von Saggar 2019-03-27 19:24:13108329
- Co to się stało Huonie??
- A szkoda gadać...
- Opowiadajże.
- Toć mówię, że szkoda słów...
- To może przy butelce co?

Oczy Huona znów rozbłysły, jak dawniej. Spojrzał na butelkę. Rzucił spojrzenie na tobołki kupca miarkując, czy w zapasie ma więcej. W końcu jak się rozgadać, to żeby mu w gardle nie zaschło. W tobołkach wyraźnie widać było więcej butelek.

A bo widzisz. To było tak. Jak zwykle omijałem faktorię w Dorostar szerokim łukiem - pomny przestróg dawnych towarzyszy. NIestety, zoczyli mnie z daleka i siła zaciągnęli do środka.
- Pij - mówili, podstawiając kolejne flaszki pod psyk.

Jako, żem odmiawiać zwykł jedno do drugiej butelki, to im całkiem dobrze poszło. W pewnym momencie podmienili flaszki. Poczuł ja coś gorzkiego. Zamroczyło mnie.

- Nic to - powiadali - pij dalej

Tedy piłem dalej. Jak już dosyć srogo mnie upili, to dali kawałek papieru i kazali czytać. nie wiem co tam pisało, jak mi Bóg miły. Po takiej ilości alkoholu utraciłem umiejętność czytania.

- masz pióro - powiedział jedne, ten najgrubszy, tłusty, wciskając kawał ubabranego w inkauście pióra - i podpisuj.
- co to? hiiik? - zapytałem nie pewny.
- nic takiego - odpowiedział - podpiszesz żeś ukończył kurs żeglarski. Będziesz miał lepsze wiatry na morzu.

Nie świadom podstępu a chętny na te szybsze podróżowanie między kontynentami, dałem się skusić. Faktycznie. Wsiadłem na katamaran jeszcze tego samego wieczora a trzy tury później już byłem w ukochanym Orgrodzie. Ale coś mi tu nie pasowało. Zacząłem grzebać w papierach i znalazłem jedną podartą i pomiętą kartę. Trudno było odczytać, ale wygląda to mniej więcej tak

"zostałeś kupcem i dostałeś 6 większego schowka"

- Widzisz tedy co się stało - odrzekłem, kończąc którąś z rzędu butelczynę...
Autor: Adria 2019-05-04 21:42:08109090
Dawno już się pogubiła w plątaninie korytarzy, tajemnych przejść, schodów w górę i dół... sal wykładowych i pokoi do wypoczynku i do dziwnych eksperymentów...
Od jakiegoś czasu kluczyła po pustych korytarzach Orgrodzkiej uczelni i nijak nie umiała znaleźć wyjścia na dziedziniec...
Co jakiś czas w oknach mijanych sal wykładowych widziała tylko wybrukowany dziedziniec i ławki, na których kiedyś siadywali studenci i ich wybitni wykładowcy... Teraz wszędzie panowała obłędna cisza zakłócana wyciem wiatru i szelestem przesuwanych starych liści... Co jakiś czas potykała się o porozrzucane puste butelki... Jedne znajome po orgrodziance, inne poznaczone dziwnymi krzaczkami... i dzbany... wszędzie dzbany... puste...
Postanowiła iść w dół, ciągle w dół, gdzieś w końcu natknie się na wyjście na dwór - nie ma innej opcji...
Mijała kolejne sale, szła niezmierzoną ilością korytarzy po niezliczonej ilości schodów aż w końcu zaczeła mieć wrażenie jakby to juz było zbyt nisko... jakby już schodziła w czeluści piekielne...
I... jej oczom ukazały się ogromne drzwi z napisem DOCENT CHLEB... Pchnęła stare drzwi, które z jękiem ustąpiły miejsca wchodzącej...
- Cholera... ciemno... - potknęła sie o jakieś szklane coś i jak długa wyciągnęła swoje członki na podłodze tej ciemnej kwatery. - Szlak jasny... dopiero kolana poleczyłam... - jęczała masując poobijane kolana.
Poszperała w swoim tobołku, wyciągnęła lampę i raz dwa zapaliła na niej maleńki ogień...
- Jak dobrze, że ostatnio po grotach chodziłam...- mruknęła pod nosem próbując dostrzec coś w słabym świetle lampy. Powoli z ciemności wyłoniło się krzywe biurko a na nim słoiki... Całe mnóstwo słoików... Mniejsze... Większe... Zakręcone... Bez nakrętek... I prawie wszystkie z krystalicznie czystą cieczą...
- Dziwne, wszędzie tyle pyłu a to to czyściutkie jak łza. - zadumała się sięgając po jeden ze słoików i odkręcając nakrętkę.
Jak tylko nakrętka ustąpiła jej nozdrza uderzył zapach tak ostry, że aż wycisnął łzy z oczu...
- Matko jedyna co to za piekielny odór?! Jak nic to jakiś napitek. - zacisnęła palcami nos i powoli przyłożyła słoik do ust i przechyliła delikatnie sprawdzając zawartość słoika... Pociągnęła łyczek i w jednej chwili poczuła palący ból w gardle i rozlewające się ciepło w klatce piersiowej. Jej oczy zrobiły się okrągłe... Ustami łapczywie wciągała powietrze, które z jakiegoś powodu nie chciało dostać się do płuc tylko z siłą wulkanu wyskakiwało z powrotem z palącego gardła... Jej twarz poczerwieniała z wysiłku, lecz juz chwilę później wszystko wróciło do normy, oddech uspokoił się a gardło przestało palić... Z zaskoczeniem zauważyła, że jej ciało zaczęło otulać błogie, miękkie ciepełko... Dość niepewnie sięgnęła po słoik i już bez zatykania nosa pociągnęła kolejny łyk tego napitku. A kiedy już czuła, że ta ciemna izba nabieta całkiem przytulne kształty usiadła na starych, wyleniałych skórach i zanuciła starą rodzinną piosnkę...

- Oczi cziornyje... oczi dziwnyje... - odstawiła słoik i szperała w tobołku - oczi strasnyje i priekrasnyje... Kak lublu ja was, kak bajus' ja was... - wyciągnęła jakąś kapotę i narzuciła na zmęczone plecy - Ja uwidieł was, och, w niecharoszij czias. oparła plecy o kamienną ścianę, pociągnęła większy łyk ze słoika i już całkiem głośno zaśpiewała dalej - Oczi cziornyje, oczi dziwnyje, oczi strasnyje i priekrasnyje... Kak lublu ja was, kak bajus' ja was... Ja uwidieł was w niecharoszij czias...
Przez chwilę trwała w ciszy... w zamyśleniu... w głębokiej zadumie...by wyśpiewać
- Lararira, lalalala, lalalala, lalalala, Lalalalala, lalalalala, tararira lalalila.- zamilkła, oparła głowę o tobołek... przymknęła oczy... a w starym budynku uniwersytetu, na niezmierzonych korytarzach, jeszcze chwilę dało się słyszeć echo wyśpiewanych przed chwilą melodii i znów nastała błoga cisza...
Autor: Maluta Skuratow 2019-10-06 13:12:15112052
Z tego co pamietam z dawnych czasów:

Maluta wczesnym rankiem kroczył przez pałac shoguna starając się pozostać nierozpoznawalnym dla samurajów coś jednak budziło jego niepokój może to flaszka wystająca zza pasa może czapka uszatka a może dwa połcie marynowanej słoniny przewieszone na sznurku przez szyje i subtelnie nabłyszczające mu poły surduta z niewyprawionej skóry morsa.
Nagle usłyszał zasobą głos: - Konichiwa
-Zdrastwujcie - odpowiedział grzecznie
-Jestes ruskim szpiegiem? - zapytał samuraj
-No co ty co doprowadziło cie do tego wniosku przyjacielu - zapytał Maluta dyskretnie popijajać wódeczkę
-wygladasz i gadasz jak ruski - usłyszał w odpowiedzi
-bo trenuje do misji szpiegowskiej w Oro zwą mnie Maluta San ale nie nie mów o tym nikomu to tajemnica
-rozumie sie - rzekł oddalając sie uspokojony samuraj - kodeks Bushido zobowiązuje mnie do milczenia w sprawach tajemnic państwowych
;)
Autor: Incognito 2020-02-29 17:25:01114586
Wjechał do wioski,jakby do siebie... wszak kilka Korów juz tu zył i obserwował jak z dnia na dzień gmach Uniwersytetu pustoszeje .Mury pękają wolniej od ludzkiej woli stwierdził.] Widac że nie raz pod nieobecność studentow miejsce to zostalo splądrowane w poszukiwaniu kosztowności przez koczownicze ludy lubujące się we wpadaniu tutaj niczym wściekłe psy. Nie inaczej było teraz. nieopodal jeszcze tliły se małe pogorzeliska wywołane pożarem od upuszczonych pochodni. pognał co tchu by rozgonić to zgniłe towarzystwo ktore wydało mu się bardziej płochliwe niz kiedykolwiek.
Stanał na środku placu... wielki i potężńy był jego wielbłąd ...
zobaczył jak koczownicy chowają się w popłochu, a z nimi na czele Wielki han co trupią czaszke miał na tarczy... Cóz moze wielbłąda nie widzieli. Wszak lud to tępy wywodzący się zza lodowcowejj krainy.
Hej mości panowie! - zakrzyknął przekornie - gdzie wam tak spieszno... ? czyzby Orgrodzka gościnnośc wam nie pasowała? idźcie więc do swej kolebki tam zwierzęta jak Wy znajdą dla siebie dobre schronienie !
Autor: yakuza MAJAKR 2020-02-29 17:53:26114586
Z cienia się wyłonił by ujrzeć kmiota twarz na wielbłądzie który honorem nie jest okryty i wymówkami się zasłania. Na barkach swych posiadał również brak szacunku do swej historii którą wspominał.

Nie zrobiło wrażenie płaczka na nim żadne wciąż zaś czeka na jego waleczność...
Autor: Incognito 2020-03-01 01:19:22114592
Inc rozejrzał sie jeszcze chwilę po okolicy. Nie wszyscy zdążyli uciec... Byl z nimi drab niesamowity, ze dwakroć większy od jego samego, wielkosci prawie wielbłąda i takiej tez urody. Rozpoznał go od razu. Mimo swych rozmiarow był to krzykacz niedołęga znany ze swej wyborczej bierności co portki za nisko lubił nosić. Biegnąc w strone swej ojczyzny widocznie wyrżnął sie na pobliskich kamieniach upadając swym smiesznym pyskiem wprost w duże kolczaste krzewy gdzie cień spowił całą jego posturę.
I widzisł to Inc jak patrzy na niego ze złością, sącząc jad pod nosem.. Moze przypomnialy mu sie niedawne wizyty w lochu. Nadal wojenki było mało to na spokojny i dostatnio żyjący lud wioski sie przerzucił z tymi hordami zwierząt.

Komiczmy obrazek... On maluch na wielbłądzie niczym gora na srodku placu, krzykacz zaś wielki niby zerwany z plantacji ryżu... W krzakach, leb powoli wystawiajacy.

Nic tu po mnie - pomyslał- i ciskając pudełkiem maści w krzaki odjechał powoli... Czskaly na niego obowiązki
- Bywaj, psubracie koloru moczu... Bywaj.
Autor: Maluta Skuratow 2020-03-13 08:58:54114837
Stary profesor ocknął się usłyszawszy jakiś hałas. Rozejrzał się dookoła po chwili znalazł napoczęta butelkę..
-uffffffffff- wyrwało mu sie westchnienie ulgi pociągnął kilka łyków i mruknął sam do siebie - job twoju mać to chyba korona wirus
Następnie znów pociągnął łyk panaceum które pomogło mu już nieraz przy dżumie innych okazjach - bo wszak każda okazja jest dobra żeby się napić
Nagle rozmarzył się - Ze tez człowiek zawsze musi pić z jakiegoś powodu a to epidemia a to znów kryzys a to narodziny dziecka u bezpłodnego sąsiada - ciągle w nerwach i stresie . Żeby tak zapanował spokój, Żeby nie było powodów do picia.
Żeby tak pic po prostu z przyzwyczajenia


:P
Autor: Papieszyca XIX 2020-03-26 09:05:25115098
Kropla, trochę z przerażenia, a trochę z zawstydzenia schowała się w ciemności, lecz nie straciła go z oczu. Nie chciała być zauważona. Nie spodziewała się ujrzeć profesora w takim stanie. Stanie idealnego upojenia. Profesor śmiało stawiał to dwa kroki w przód, to w tył, pomiędzy zbaczając to w lewo, to w prawo. Jakby niewidzialna siła na złość światu, a przede wszystkim jemu samemu kręciła korytarzem. Niewidzialna zwrotnica w prawo - profesor upada po lewej. Niewidzialna zwrotnica w lewo - profesor upada po prawej stronie.
- Psia mać, psia mać... - przeklinał upojony profesor pod nosem. - Ale, ale żeby jak człowiek już z powodu, nooo... tego wiiirusa do takiego stanu doprowadzać się musiał... to jest, to jest takie... nieprawdopodobne, psia mać!
Kropelka wciąż stała w tym samym miejscu, pomimo tego, że profesor zataczał się coraz bliżej niej. Coś trzymało ją na miejscu, coś nie pozwalało się ruszyć. Czy to widok profesora walczącego z grawitacją, czy może odczucie, że ktoś, za jej plecami się jej przygląda?
- Kto to... co tutaj się dzieje?
Autor: Papieszyca XIX 2020-03-30 09:00:49115177
- Kroplo, Kropelko...

W tej zupełnej ciemności Wiedźma usłyszała głos. Chwilę się zawahała, ale postanowiła nie zwracać na niego uwagi. Była zmęczona tym szalonym dniem. Jedyne o czym marzyła, to kawałek wygodnego i ciepłego łóżka, poduszka, w której zanurzy twarz i cokolwiek, czym się można przykryć, odpłynąć. Zmęczenie drążyło jej ciało, sen zmuszał powieki do ciężkiego opadania.

- Kroplo, Kropelko...

Głos nie dawał za wygraną. Tak jak i Wiedźma. Miała już dosyć, a tutaj jakiś chochlik, lub inny demon znowu sobie o niej przypomniał. Tylko jak na złość nikogo nie było widać. Ciemność zupełna, pustka zupełna.

- Kroplo, to ja, Ciemność...

O zgrozo, tutaj nawet Ciemność mówi. Któż ją nauczył mowy? Po chwili ciszy, Ciemność jąkając się wyrzuciła z siebie jeszcze kilka słów:

- Bo wiesz... Ja już... już... już od dawna na Ciebie patrzę... i... i... i... niczego nie chcę. Tylko jednego. I... i... i... dam Ci spokój. Jeśli b...b...b...będziesz chciała, to przestanę. N...n...n... na zawsze.
Autor: Papieszyca XIX 2020-03-31 09:55:34115197
Ciemność, niby znana, pomyśleć można - wszechobecna, lecz jeśli uważny obserwator przyjrzałby się jej bliżej - była dosyć samotna.
Dzień spotkać mogła jedynie u swego schyłku, bądź kiedy Dzień odchodził na spoczynek. Czasami towarzyszyło jej światło, lecz było tak kruche, tak małe i delikatne, że Ciemność bała się, że swoim ogromem może je zniszczyć. Kiedy pojawiało się Światło - Ciemność delikatnie rozpraszała się robiąc mu miejsce.

Zwykle nie przemawiała do nikogo, milcząco otaczała całe przedmioty, ciała, miejsca, była wszędzie, znała każdy szczegół przestrzeni, w której się rozpływała. Znała najskrytsze tajemnice prześcigając w tym niejednego kapłana bądź mnicha. Milcząco wszystko zatrzymywała dla siebie. Nosiła ogrom wspomnieć, doświadczeń, pięknych chwil, w których otaczała dwa spragnione siebie ciała i chwil, kiedy musiała przytulać do siebie gorące łzy. Cieszyła się nad cudem narodzin. Milczała nad niewinnie przelaną krwią.

Trudno było określić jej lokalizację, kiedy przemówiła. Była wszędzie, ciemność otaczała Szeptunę, lecz głos dochodził jakby zza jej pleców. Nawet kiedy odwróciła się, aby spojrzeć, gdzież dokładnie znajduje się źródło tego głosu, wciąż było za jej plecami.

- Nie bój się - rzekła, próbując opanować wcześniejsze jąkanie. Wyczuwam Twoją nie... nie...niepewność. Twój lęk. Nie musisz się lęk...k...kać, nie przybyłam aby zgładzić męski gatunek, seks misja obecnie nam nie grozi. Tego możesz być pewna. Nie bez powodu wybrałam Cię, masz ducha czystego i serce wielkie - a to jest najważniejsze. Wiem, że jesteś go...o...odna. Zaufasz mi?
Autor: Papieszyca XIX 2020-04-01 09:06:17115217
"Nic się nie dzieje przypadkowo, zawsze jest jakaś przyczyna i konieczność"

Kiedy tylko Wiedźma pozwoliła, aby Ciemność delikatnie ją objęła, wzięła w swoje ramiona, poczuła coś, czego jeszcze nigdy na swojej skórze nie czuła. Wydało się to dziwne, przecież nie pierwszy raz staje w mroku. Ba, codziennie ją widuje, zgasiwszy świecę przed snem zostaje z nią sama, była przyzwyczajona do Ciemności. Zazwyczaj nie myślała o niej w formie osobowej, była zawsze trwającym stanem rzeczy, czymś oczywistym, codziennym.

Czymś, na co nie zwraca się szczególnej uwagi.

Wiedźma poczuła tęsknotę, a Ciemność o tym wiedziała.
Nie dając jej zbyt wielu czasu do zastanowienia się nad tym, co pojawiło się w jej sercu, Ciemność in ictu oculi odnalazła książkę, która była wskazówką, a zarazem przygotowaniem do tego, o co chciała prosić.
Książka upadła z łoskotem przyprawiając wracającą z pracy mysz o poważne problemy krążeniowe.

- Daj się poprowadzić – rzekła Ciemność i złapała Kroplę za dłoń. Powietrze na styku dwóch rąk zgęstniało, a mrok stał się nieprzejednany. Jakby Ciemność chciała jeszcze bardziej się ukryć. A może to właśnie ona…?

Poprowadziła Wiedźmę do księgi, którą wcześniej zrzuciła z półki. Szepnęła tylko:
- Przeczytaj. Przeczytaj, a ja wrócę i zabiorę Cię.

Nagle wszystkie świece, które znajdowały się w pobliżu rozbłysły jasnym światłem jakby same siebie chciały strawić szybkim ogniem. Jasność uderzyła Kroplę, świdrowała oczy, które przyzwyczaiły się już do mroku. Wiedźma miała wrażenie, że zaraz spłonie, choć przecież tuż obok niej ognia nie było… Osuwając się na podłogę zauważyła tytuł księgi, która leżała przy niej. „Podróże w czasie dla początkujących”.

Straciła przytomność.
Autor: Kropla Rosy 2022-05-29 19:44:22130860
Zakreśliła kółko nad dziedzińcem uniwersyteckim na swojej wysłużonej miotle.
- Ostatni raz Cię dosiadłam, moja wierna latawico – pomyślała, lądując miękko obok studni.
Od razu skierowała się ku Bibliotece, do działu Ksiąg nudnych i nieciekawych.
Podeszła do sekretarzyka, z niemałym trudem odsunęła go, wydłubała ze ściany kilka kamieni.
Następnie wyjęła zza paska różdżkę, również wysłużoną przez całe lata i owinąwszy ją i miotłę w pergamin z zaklęciem niewidzialności,
opracowanym na tę okazję, schowała oba atrybuty wiedźmowania i przeszłości, we wnękę.
Włożyła kamienie z powrotem i dosunęła sekretarzyk na miejsce. Wokół rozsypała trochę ziemi i wyszła.
Idąc korytarzem mijała po kolei gabinety, czytała przybite tabliczki:

Nadrektor Honorowy - Michał Monomach
Rektor - proffessore Silva
- Wydział Krytyki - dziekan: proffessore Maluta
- Katedra Spraw Miłosnych i Rozczarowań - proffesore Czarny Piotr
- Katedra Patelniarstwa i Miętoszenia Bukłaków z Mlekiem - proffessore Nimum (z zagranicy)
- Katedra Behawiorystyki Seksualnej - dottore El Chabol
- Samodzielny Wydział Reedukacji Orgrodzkiej i Łaski (nie Laski) Emeryta - dziekan: superproffessore Andy
- Wydział Pacyfistyczny - dziekan: ...wakat...
- Katedra Terroru i Czystek Etnicznych - proffessore Maluta
- Katedra A Tu Cię Mam A Kuku - proffesore Gedimas
- Katedra Zamęcz - dottore Xalen
- Katedra Koprofilii Stosowanej - dottore honoris causa Horatio Hornblower
- Katedra Wychowywania Niegrzecznych Lachonów Metodą LUUUUUUUUUBIIIIIIIIIIIIIISZ - dottore Dietrich von Kopyto
- Wydział Prewencyjnego Siekania (WyPaS) czarnych owiec po szerokich ścieżkach albiońskich, tudzież wyrywanie chwastów "Ociec prać"- dottore Copsekis
- Wydział Religioznawstwa Wojennego i Pojednania post mortem - dziekan dottore philo BzyQ
- Katedra Egzorcyzmów i Zmów Paciorek - wakat (trwa konkurs na objęcie)
- Wydział Spraw Zagranicznych - dziekan: superprffessore Pierulis
- Katedra Albanii - proffessore Zgred
- Katedra Hordamorda i wesoła kompanija - dottore honoris causa Horatio Hornblower
- Wydział Agronomii - dziekan: sołtys Sieła Czarny Brat (tytułu naukowego nie ma, bo i po co?)
- Katedra nierogacizny - doktorant Tjall
- Żywienie Zbiorowe i chów żodkwi - kol. Gumiak
- Katedra Rogacizny (Kozy i krewni) - doktorant Mc Hagin
- Katedra Bananologii Stosowanej - proffessora Matrioszka
- Sekcja Badań i Teorii Dziwnych - docent Chleb (t.n. b.w.)
- Gospodarstwo Pomocnicze Hodowli Kóz-mamek na Siczy - horda Morok (Sicz zawsze była nasza)
- Wydział Praktycznych Zastosowań Regulacji Pogody - dziekan: - ...wakat...
- Katedra Kierowania Wiatrem - dottore Michał W.
- Katedra Prognoz - dottore Dwalin
- Wydział Sztuk Pięknych - dziekan VanSocrates
- Katedra Kobieta Ma Przede Wszystkim Wyglądać - dottore Adria
- Katedra Fałszerstw Wszelakich - proffessore Detreto futi Masomar
- Katedra Magii, Uroku i Oczarowania – Kropla Rosy
- Biblioteka uczelniana - doktorantka Zróbcie Coś z Kozami bo Żrą Mi Księgozbiór Ingrid
- Prodziekan d.s. studenckich - ...wakat...
- Kwestura - sołtys Sieła Czarny Brat
- Kotłownia - VanSocrates
- Kierownik Stołówki - Kol. Gumiak
- Obsługa Dziekanów, Kierowniczka Dziekanatu - Rana Arvalis Dwie Nogi
- Obsługa dziekanatów - Pani Basia
- Asystentura - zadania różne - ogólnie do czarnej roboty (objąć stanowisko można jedynie po zaliczeniu prof. akademika Skuratowa i prof. akademika Zgreda):
- asystentówka - emgieer Af rit
- asystentówka - emgieer Acorn
- asytsent Omeglick

Zdziwiła się, ze w tak krótkim korytarzu pomieściło się tyle pokoi i innych pomieszczeń, ale z drugiej strony, kto powiedział, ze nie można.
Doszła na dziedziniec, który dawniej życiem tętnił, a dziś jeno liście i igły z drzew leżały. Nawet opróżnione flaszki nigdzie się nie poniewierały.
Gdzie ci wykładowcy? Gdzie studenci?
Podeszła do studni, która osuszona stała od dawna.
Nawet Echa w nim nie było.
Wolnym krokiem poszła w stronę bramy. Ledwie ją otworzyła, tak zawiasy pordzewiały.
Wyszła za mury Uniwersytetu.
Obejrzała się.
-Dziwne zjawisko, z bliska gmach to wielki, okazały, a odejść na niecałą wiorstę i znikają mury, a jedynie drewniane, zagrodowe płoty widać.
Postanowiła udać się do Karczmy po drodze na nieprzyjazny step kozaczy.
„Kiedyś tu wrócę” - pomyślała i zaśmiała się, bo myśl ta zabrzmiała jak groźba dla Uniwersytetu.
Autor: Nimum 2023-05-01 20:17:11137441
Zgarbiony staruszek powoli przesuwał swe stopy wspierając się na Lasce demiurga. Każdy kro był dla niego potężnym wysiłkiem, a mógł zrobić ich tylko 10, po czym musiał przekąsić pętko kiełbasy by móc ruszyć dalej. Głuchota i ślepota nie pozwoliły mu dostrzec z daleka, że budynek, do którego zmierza już dawno obrócił się w ruinę.Dopiero kilka metrów przed celem zdał sobie sprawę że miejsce jest opuszczone. Stał już w samym wejściu i z nieskrywanym smutkiem stwierdził, że z Uniwersytetem czas obszedł się gorzej niż z nim samym. Pięknie zdobione dębowe drzwi, które pamiętał były teraz pojedynczą wąską deską z trudem trzymającą się zawiasów. Dostrzegł na niej zwój pergaminu przybity krzywym zardzewiałym gwoździem. Z trudem zbliżył się odsuwając walające się w koło dębowe drzazgi. Bielma na oczach zmuszały go do niemal dotknięcia nosem pergaminu by być w stanie cokolwiek odczytać. Zwój był starym spisem Wydziałów Uniwersytetu oraz jej pracowników, do którego ktoś wprowadził kilka dopisków. Odszukał swoje imię:

- Katedra Patelniarstwa i Miętoszenia Bukłaków z Mlekiem - proffessore Nimum (z zagranicy)

I delikatnie uśmiechnał się przywołując wspomnienia.

Spojrzał na imiona przyjaciół z dawnych lat i przy dwóch, aż parsknął z rozbawienia:

Rektor - proffessore Silva
- Wydział Agronomii - dziekan: sołtys Sieła Czarny Brat (tytułu naukowego nie ma, bo i po co?)

Oba z tych wpisów opatrzone zostały tym samym dopiskiem nakreślonym jakaś nieznaną ręką żartownisia - PRZYKLEIŁ KĄCIK OKA DO UCHA TAŚMĄ KLEJĄCĄ I CHĘDOŻY GEJSZE ZA LODOWCEM.

"Do czego to doszło" - pomyślał, po czym wyciągnął kałamarz i nabazgrał przy swoim imieniu:

"Nie nauczy on już żaków
Jak z patelnią postępować
Miętoszenia też bukłaków
Nie pomoże opanować
W grobie stoi jedną nogą
Współczuć trzeba Białogłowom"

Resztki kałamarza upuścił na posadzkę, po czym odwrócił się i powoli zaczął przesuwać się w stronę miasta i sklepu, mając nadzieję że wystarczy mu kiełbasy na tę żmudną, katorżniczą, wędrówkę.
Autor: Kropla Rosy 2023-12-07 18:40:12141827
Zima. Zdecydowanie nie lubiła zimy. Nie lubiła zimna.
Dlaczego zima nie może wszędzie wyglądać tak, jak w Zigurze?
Albo lepiej jeszcze – jak w dżungli czy na sawannie.
Ale czy w dżungli nie ma tych paskudztw z Dębinki?
Są za to fajne chłopaki. Mogliby być przystojniejsi, ale cóż... są fajni.
Albo sawanna. Tam też zima jest dość przyjemna.
Wprawdzie czasem krokodyl kłapnął jej tuż przy łydce, a nosorożec chciał roznieść ją w pył, to jednak zimę mają tam ciepłą.
No i jest tam Wzgórek Ywonoł, dom Omphalosków, pępek tego świata!

I nawet nie wiedziała kiedy, z Karczmy dotarła przez tajgę do wioski podorgrodzkiej.
Zatrzymała się na środku tejże przed niczym nieróżniącą się od innych zagrodą.
Choć może różniła się, była w zdecydowanie gorszym stanie niż inne.
Te bale popróchniałe i trzeszczące, ta chałupinka z ledwie trzymającymi się drzwiami, napawały obawą, że zaraz padną.
Na zwisającej bezwładnie tabliczce można było wczytać się w napis cyrylicą „Wydział Zamiejscowy Uniwersytetu Orgrodzkiego filia w Zagrodzie”.
A jednak po zaryzykowaniu otwarcia ich, znaczy drzwi, nie wiadomo jakim cudem, człek wchodził do okazałego gmachu.
Wrota (tak, bo od strony wewnętrznej były to już ciężkie wrota z żelaznymi okuciami) zatrzaskiwały się z hukiem i jazgotem takim, że obudzić mógłby GorHana
Kropla znała te odgłosy doskonale, najpierw sama była tu studentką, potem czasem zdarzało się jej prowadzić wykłady z dziwnego przedmiotu co się zwał „Magia, Urok i Oczarowanie”.
Dawne czasy. Potem przylatywała tu na miotle, posprawdzać cos w tajemnych księgach, czasem po prostu odwiedzić znajome kąty i Wykładowców,
a kiedy Filia popadła w ruinę, przylatywała lub przyjeżdżała, żeby pobyć samej, żeby myśli pozbierać, stworzyć nowe zaklęcie lub w innym, dowolnie wybranym przez Czytelnika, celu.

Kiedy zamknęły się za nią potężne wrota, rozejrzała się. Nieodmiennie zadziwiał ją fakt, że jest to tak ogromny gmach.
W zasadzie nie byłoby przesady, gdyby zastosować wielką literę. Gmach. To naprawdę ładny Gmach.
A z zewnątrz przecież … a, nieważne, nieodgadnione, tajemnicze.

Krużganki, bynajmniej nie oświaty, cytując klasyka – tu z kolei z małej, otaczały dumnie dziedziniec, wyłożony kamieniami.
Kamienie te, przez większość zwane krwawymi, były przekleństwem nieposłusznych studentów i mało spolegliwych względem rektora wykładowców.
Jeśli ktoś sprzeciwiał się woli wierchuszki, musiał wyryć na nim swą przewinę, a następnie wypełnić żłobienie własną krwią, która wnikała w skałę i napis się utrwalał.
Potem kamień ten wykładano na dziedzińcu i tak stworzono dziedzińcową posadzkę.
Kropla postanowiła poszukać swojego, kiedy to jeszcze jako młoda adeptka sztuki wykładowczej, miała czelność odmówienia ówczesnej prawej ręce rektora, docentowi Chlebowi z Sekcji Badań i Teorii Dziwnych, udostępnienia Księgi zjawisk magicznych.
Jako ówczesna Szeptuna miała obowiązek strzec jej, jednakże jako podwładna Rektora, winna była posłuszeństwo Pryncypałowi. Wybrała powinność Wiedźmy.

Poszła tedy na dziedziniec i zaczęła odśnieżać miejsce, gdzie wedle jej pamięci, kamień ten winien być.
I owszem, po dłuższej chwili odkopała spod śniegu rzecz szukaną, ale jakież było jej zdziwienie, gdy przeczytała – „Za to że nie chciałam dać docentowi”, potem coś było zamazane, wytarte i podpis – „Kropla Rosy”.
- Do diaska, ależ przekłamanie- cicho zaklęła pod nosem, żeby nie dać pożywki Echu, które potrafiło jedno, nieuważnie wypowiedziane zdanie, nieść przez cały gmach z szyderczym śmiechem.
Niepocieszona taką manipulacją faktami ruszyła dziedzińcem w kierunku schodów. Śnieg, zdawałoby się, robił wszystko, by jej w tym przeszkodzić. Ona jednak była uparta. Postanowiła, że dotrze do uniwersyteckiej biblioteki i tam właśnie zmierzała.
Wdrapała się po nieprzyjaźnie oblodzonych stopniach i dotarła do krużganków. Tu śniegu leżało mniej niż na dziedzińcu, mniej też wiał wiatr. Zaglądała do rożnych pomieszczeń, ale nigdzie nie uświadczyła żywej duszy ani żywego ciała. Martwego też nie, na szczęście.
- Jasne, pustki, nie ma do kogo gęby otworzyć. Brakuje tylko by odkryto część świata, Meksykiem czy tam Mez aAma lub innym Zakątkiem Pokoju zwaną, a wtedy to już na pewno nikt na siebie nie wpadnie,
nikt nikogo nie spotka na swej drodze, ale za to każdy będzie miał swój kontynent czy wyspę na własność. Ech, świat ten stacza się.
Tak sobie marudziła już nieco głośniej i śmielej, gdyż nawet Echo już się spakowało i gdzieś uleciało.
Dotarła wreszcie do biblioteki, wcale niezaskakująco pustej.
Mijała różne działy i regały, między innymi jej ulubiony dział Ksiąg nudnych i Nieciekawych, gdzie kiedyś coś ukryła. Minęła też regały z książkami o egzorcyzmach, sprawach miłosnych, nauce prewencyjnego siekania czy z cyklu bananologii stosowanej.
Wiedziała czego szukała. Na samym końcu biblioteki, za zaułkiem z książkami o kierowaniu wiatrem, religioznawstwie wojennym i pojednaniu post mortem 
natknęła się na regał, który stał spokojnie, sprawiając wrażenie cierpliwie czekającego na przybysza.
Przystawiła drabinę na skrzypiących kółkach i wlazła kilka szczebli (ach, gdyby pięcie się po szczeblach kariery było tak proste - rozmarzyła się). Szukała tej jednej księgi, tytuł zagubił się jej w pamięci, ale wiedziała, ze jeśli na nią trafi, szufladka skojarzeniowa otworzy się w jej mózgu.
Tak więc wyjmowała po kolei księgi i czytała tytuły
- O tym, jak rzeczy zaczęte dokończyć miast robić idiotów z innych
- Jak przestałem wierzyć demiurgowi, czyli wspomnienia początkującego apostaty, a in fine ateisty
- De revolutionibus orbium coelestium – Hmmm, a cóż to za innowacyjne podejście do spraw naszego Słońca? - zaczęła z ciekawością przewracać karty księgi.
- Nie, to się nie przyjmie... Chyba. Choć kto wie? Jakby to przystępnie wyłożyć to kto wie? Może za 500 lat będą tego na Uniwersytecie uczyć. Odłożyła dzieło i szukała dalej.
- Księga uwodzenia czyli jak nachylić się przed Rycerzem, by widział tylko bukłaki, podtytuł – jak je sprawnie miętosić – Ech, zaplątało Ci się coś, Profesorre Silva - zaśmiała się głośno.
Bez Echa. Czyli jednak się wyniosło. Tylko gdzie?

Kropla dalej przeglądała tytuły. Różne dzieła wpadały jeje w ręce, ale stale to nie było to.
Wreszcie przeczytała „Czytanie znaków i wywodzenie z nich przyszłych zdarzeń czyli co każda Wyrocznia wiedzieć powinna”.
Otworzyła i pierwsze zdanie, które przeczytała brzmiało"
Jak podpadniesz Omphaloskom, nie licz na opatrzność boską. Wierszem? Nie na temat? - skrzywiła się zawiedziona. Jednak na następnej stronie wyczytała:
„I powstanie piękna osada, Demiurg będzie robił wszystko, by zniszczyć tę chęć tworzenia. Lud będzie interesował się obywatelami spod znaku Szklanej kuli.
Jednakże część będzie ich nienawidziła, ale większa część będzie darzyć ich sympatią. Ale oni się nie poddadzą i wtedy prawda i przyszłość zatriumfuje”
Zamknęła księgę, zeszła z uśmiechem z drabiny zrzucając przypadkiem Traktat o tym jak wieszczenie pokonało złą wole Demiurga.
Wzięła i to dzieło i udała się w kierunku swojego dawnego pokoju w krótkim, ale i mieszczący wiele innych izb, korytarzu.
Autor: Kruczysława Waleczna 2023-12-07 21:00:00141829
Kruczysława Waleczna, stojąc przed Uniwersytetem Orgrodzkim, dostrzega znajomą postać Kropli Rosy. Przyjmuje ciepłe spojrzenie i mówi: "Witaj, Kropelko! Zawsze cieszę się, gdy spotykam starych znajomych. Jakie nowe tajemnice odkrywasz na Uniwersytecie? Mam nadzieję, że Twoje szukanie utraconego dzieła przyniesie sukces. Może chciałabyś podzielić się jakąś fascynującą historią przy kawie?
Autor: Kropla Rosy 2023-12-07 22:17:52141831
Usłyszała swoje imie i przechyliła się przez krużgankową barierkę.
Mrużąc czy, dostrzegła przy bramie sympatyczną Amazonke, ba, samą Hipolitę.

- Już pędzę , Krusiu, do Ciebie - zawołała i zjechała na zadku po śliskich schodach.

Otrzepała się ze sniegi, złapała Krusię za rękę i dziarsko pocziągnęła.

- Chodź prędko, bo tu wiele jak.... nie powiem gdzie, idziemy do uniwersyteckiej kuchni, rozpalimy pod kuchnią za grzejemy wody i do kawy czy herbatki wlejemy coś rozgrzewającego.

W sakiewce miała niewielką buteleczkę, którą dostała od starego Karczmarza, a ten od swojego syna
Autor: Kruczysława Waleczna 2023-12-08 11:22:25141840
Kropelko! Uniwersytet Orgrodzki zawsze skrywa w sobie tyle tajemnic, prawda? Mam nadzieję, że Twoje poszukiwania utraconego dzieła idą pomyślnie. Co tam u Ciebie w buteleczce od starego Karczmarza? Zapewne coś, co dodaje kawie ten magiczny smaczek. Chodźmy szybko do tej uniwersyteckiej kuchni, bo zimno jak... no, jak wiesz gdzie. Rozgrzejmy się przy kawie i podzielmy się najnowszymi odkryciami. A może Ty też masz jakąś fascynującą historię do opowiedzenia? No, co Ty na to?
Autor: Kropla Rosy 2023-12-08 21:04:16141850
- Hmmm.... ostatnio moje podróże stały się nudne - odrzekła Wieszczka. - Stale liczę na to, że jednak nabiorą kolorów.

Kropla pchnęła drzwi kuchenne. Nie było to łatwe, bowiem same w sobie były z żelaza, a zawiasy dawno już zardzewiały.
Jazgot był taki, że zbudzić mógłby wszystkich śpiących w Gmachu, ale nie było tu nikogo poza nimi dwiema.
Obie białogłowy przetarły stół. wrzuciły trochę drew pod kuchnię. Hipolita wyjęła zza pasa dwa rzadkie kamienie i uderzając jeden o drugi rozpaliła ogień.
Z dziedzińcowej studni Kropla przyniosła wodę i nastawiła w metalowym dzbanie. Po chwili woda zawrzała. Po kolejnej chwili wieszczka zalała zmiażdżone na proszek ziarna kawy,
które Krusia wyjęła z mieszka. Po kochni rozniósł się przyjemny aromat.
Kropla dolała po kilka kropelek napoju, który dostała od Karczmarza i używkę wlała do kubków.
- Zaraz będzie nam cieplej.
Autor: Savas Aqbure 2024-03-31 16:06:50144124
Usłyszawszy gwar z okolicy zaszedł strudzony poszukiwaniami by okiem rzucić na gawiedzie prowadzone w okolicy. Powiedział sam do siebie "nigdy nie zrozumiem ile czasu można marnować na zwykłe gawędy których ręka dźwignąć nie może ani waga w złocie zważyć nie potrafi! O wiele lepszy świst ostrza co krwi utacza!"

Kiwając głową odszedł dalej liczyć swoje zdobycze i rozmyślając o walkach, tych wygranych jak i tych przegranych...
Autor: Kropla Rosy 2024-07-23 22:32:35146403
I znów pogrążyła się w chłodzie uczelnianych murów.
Tym razem jednak było to iście przyjemne odczucie.
W te upalne dni każdy cień, każde schronienie przed palącymi promieniami słońca, sprawiało przyjemność.
Otulona przyjemnymi wspomnieniami weszła cicho do Biblioteki.
Nie miała konkretnego celu, znalazła się tu jakoś niespodziewanie.
Uciekła przed gwarem bazarowym, przed swarami.
Tu było cicho i przyjemnie chłodno.
Usiadła przy wielkim stole nieopodal okna, rozłożyła wielką księgę przepowiedni i pogrążyła się w lekturze.
:)
[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30] [31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [39] [40] [41] [42] [43] [44] [45] [46] [47] [48] [49] [50] [51] [52] [53] [54] [55] [56] [57] [58] [59] [60] [61] [62] [63] [64] [65] [66] [67] [68] [69] [70]

Powrót do wątków


Aby wypowiedzieć się na forum musisz być zalogowany
Możesz zrobić to TUTAJ oraz mieć poziom wyższy niż paź

0